Mądra Mama

wtorek, 28 maja 2013

Czy my-matki robimy sobie prezenty?

Kilka dni temu otrzymałam wyniki badania przeprowadzonego przez Streetcom, w ramach którego prawie 3000 matek odpowiadało na pytania dotyczące zakupów sprawiających im (i tylko im) frajdę. Niesamowicie pozytywnie zaskoczyło mnie, że aż 90% badanych odpowiedziało, że robi sobie samej prezenty. Pomyślałam, że jednak jesteśmy nowoczesnymi Matkami - Polkami, że zdajemy sobie sprawę jak jesteśmy ważne i przecież "odwalamy" tak ciężką robotę, że należy nam się regularne nagradzanie! No a któż trafniej nagrodzi, niż kobieta siebie samą? ;)  Niestety po przeczytaniu całego raportu mój entuzjazm nieco opadł. Ponad połowa ankietowanych mam kupuje sobie prezenty tylko raz w miesiącu lub rzadziej. A przecież tu nie chodzi o jakieś luksusowe zakupy! Co prawda w badaniu na pierwszym miejscu wśród przedmiotów, które respondentkom sprawiają największą przyjemność były ubrania, a w dalszej kolejności kosmetyki, buty, książki, torebki i biżuteria, to może jednak warto dodatkowo kupować sobie drobiazgi... Gazetkę, coś słodkiego (o ile nie jesteśmy na diecie ;), błyszczyk do ust, kwiatka, ekstra doładowanie do telefonu przeznaczone wyłącznie na plotki z przyjaciółką... I nie zapominajmy o przyjemnościach, które możemy mieć całkiem gratis, czyli o chwili wyłącznie dla siebie! Czasem wystarczy 15 minut i staniemy się innym, lepszym człowiekiem ;) Na co przeznaczyć te chwile? Niech to pozostanie tajemnicą każdej z nas...W końcu nie każda z nas lubi kąpiele w pachnącej pianie, czy czytanie książek, czyli czynności polecane w popularnych poradnikach dla zmęczonych matek ;)  Z kim wtedy zostawić dziecko/dzieci? 49% badanych przekazuje w takich chwilach pałeczkę tatusiowi, 43% babci lub dziadkowi. Czyli da się!
A wtedy hulaj dusza.....

niedziela, 26 maja 2013

Komar

Franio boi się niewielu rzeczy. Niestraszne mu realistyczne filmy o dinozaurach, bez problemu funkcjonuje w ciemnościach, a nawet podał rękę Lordowi Vaderowi, który na czas długiego weekendu majowego opuścił "Odległą Galaktykę", by fotografować się z małymi fanami "Gwiezdnych wojen" na ulicach Torunia...
Jednak pewnego wieczoru, okazało się, że mój syn to prawdziwy Stefek Burczymucha :) Po położeniu dzieci do spania, usłyszałam wołanie:
- Mamo! Przez to wietrzenie... (zanim się dowiedziałam o co chodzi, już się zorientowałam, że to moja wina)... wleciała tu mucha i ciągle mi siada na buzi, czole....
Zapaliłam światło, by wytropić owada. Okazało się, że to komar. Poinformowałam o tym Frania i podjęłam dwie nieudane próby likwidacji insekta. Niestety prawdopodobnie uciekł z pomieszczenia, więc mówię: 
- Śpij Franiu, on chyba wyleciał...
 Franiowi zadrżała broda, popatrzył na mnie wielkimi oczami i rzekł płaczliwym głosem: 
- Wiesz co robi komar? Ja widziałem w "Było sobie życie"... On zabiera wszystko! Wszystkie krwinki czerwone! Potem wpuszcza takie coś zielone i wiesz jak leukocyty wychodzą z tej walki?
- Jak? - zapytałam. 
- No... - to mówiąc już właściwie płakał - na przykład jeden wyszedł o lasce, inny z zabandażowaną głową....
Nie pocieszyło go uświadomienie, że przecież po ugryzieniu komara zostaje tylko mały bąbelek, ani przypomnienie, że ten nasz okaz raczej odleciał na korytarz. Franio nakrył się szczelnie kołdrą wraz z głową i obiecał wołać mnie gdy tylko usłyszy niebezpieczne bzyczenie....

piątek, 24 maja 2013

Tilox i Lillalou - testowanie czas zacząć!

Testowane produkty: kreatywne zeszyty Tilox i Lillalou,
Testerzy: Kubuś (6 lat), Franek (7 lat), Ola (5 lat),
Miejsce: przydomowy ogród - bo świeże powietrze sprzyja kreatywności, poza tym złoża zabawek nie odciągają uwagi ;)
Nadzorca testów: Mądra Mama
Efekt: widoczny na filmach :) lub w wersji opisowej na blogu: http://madramama.wordpress.com/2013/05/20/zeszyty-kreatywne-tilox-i-lilla-lou/