Mądra Mama

poniedziałek, 24 września 2012

Oli lalki, misie i inne stworzenia ciągle chorują... Miewają ospę, straszne bóle brzucha, połamane ręce i nogi oraz poważne skaleczenia, z których krew leje się strumieniami... Dużo rzadziej bywają zwyczajnie przeziębione, a to zapewne z powodu, iż Olka jest przeciętnym przedszkolakiem, dla którego katar i kaszel to pewnego rodzaju norma, a że jest ambitna, nie chce by dolegliwości jej podopiecznych uznawano za zbyt pospolite.  "Mamusiu, ta lalka schorzała" - oznajmiła dziś. Wczoraj wieczorem zaś ostrzegała, żebym nie stanęła na śpiącego na podłodze pluszowego Kubusia Puchatka, bo jak mu się stanie na brzuszku, to on ponoć wymiotuje. Konik - skoczek Rodi ciągle ma połamane, albo podrapane uszy, które za każdym razem trzeba mu pieczołowicie owinąć bandażem, albo okleić plastrem lekarskim z taśmy klejącej. Muszę przyznać, iż Ola ma ogromną cierpliwość do swoich chorych. Regularnie podaje im tabletki i syropki, mierzy gorączkę, która nieraz dochodzi nawet do 49 stopni, robi bolesne zastrzyki pluszową strzykawka i smaruje maściami -"tak na udawano"-tłumaczy mi zawsze... I nie poddaje się mimo, że na razie wcale nie zanosi się, by lalki i przytulanki miały kiedyś wyzdrowieć.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz